logo do poprawienia        
        www.eboox.info
      Serwis poświęcony elektronicznym publikacjom        szukaj lokalnie >

Polecamy/promocje 

 

    Auto Firmowe
    gratis!

        Jak pisać e-booki 

        Perswazja, manipulacje,...


Powiadamiacz
Powiadom znajomego o tym serwisie!
(podaj jego e-mail i ew. dodaj dalej coś od siebie)
powiadom.4free.pl

Jak odnaleźć swoją drogę?   

2008-01-09

Fragment e-booka autorstwa Eugene Griessman pt.  “Czynniki osiągania sukcesu

...
Niektórzy ludzie sukcesu odnajdują swoją drogę na pozór wiedzeni niczym innym niż intuicją. Ma miejsce jakieś wydarzenie, być może zupełnie przypadkowe, a oni na nie odpowiadają. Coś wewnątrz ich mówi im: „Zrób to”. Coś zaskakuje. Pojawia się światełko w tunelu.


Przykład
Jack Lemmon miał dziewięć lat i był uczniem Rivers Country Day School w Chestnut Hill w stanie Massachusetts, gdy zdarzyło się coś, co nadało kierunek całemu jego życiu. Młody Jack, syn wiceprezesa Donut Corporation of America, w ostatniej chwili zastąpił kolegę w szkolnym przedstawieniu, gdy ten nagle zachorował. Jack nie znał tekstu, więc co chwilę musiał podchodzić do budki suflera. Po chwili przemieniło się to w komedię i publiczność zaczęła się śmiać. Jack Lemmon tak wspomina to wydarzenie: „Były dwie możliwości: albo mogłem się poczuć niesamowicie zażenowany i pomyśleć sobie, że już nigdy nie wystąpię na scenie; albo też, tak, jak się to stało, pojawiło się przede mną światełko i powiedziałem sobie: »Chyba mi się to podoba«.
„Więc zacząłem się wygłupiać. Nawet wtedy, gdy pamiętałem tekst, robiłem głupią minę, maszerowałem przez całą scenę, by dojść do budki suflera, pochylałem się całym ciałem po to, by usłyszeć swój tekst. A publiczność śmiała się do rozpuku. Co więcej, kostium został przygotowany dla chłopaka, który był ode mnie wyższy o jakieś trzydzieści centymetrów, kapelusz opadał mi na nos, suknia, która miała sięgać mi do kostek, wlokła się za mną po scenie, jak gdybym był Marią Antoniną wchodzącą na tron. Było to niezwykle śmieszne i tak to się zaczęło”.
Pierwszy mężczyzna, który jako pierwszy zdobył jednocześnie Oskara za najlepszą rolę męską i najlepszą męską rolę drugoplanową, tak podsumowuje to wydarzenie: „Moim kolegom podobało się to, co robiłem, zdobyłem ich uznanie, a kiedy to ma miejsce, chcesz to robić dalej”.
Jako dziecko Aaron Copland lubił stać przy fortepianie, słuchając, jak jego brat i siostra grają duety na fortepian i skrzypce, zafascynowany dźwiękami muzyki. Gdy siostra mówiła mu: „Aaron, dlaczego się tu włóczysz; może byś wyszedł z domu i pobawił się z innymi dziećmi?” Aaron mówił „nie”. Odkrył coś, co kochał bardziej niż gry i zabawy z innymi dziećmi.
Copland bardzo wcześnie oznajmił, że będzie komponował muzykę koncertową. Nic nie popychało Coplanda w tym kierunku. Jego ojciec nie był muzykiem — był właścicielem domu towarowego w Brooklynie i bardzo go zdziwiła decyzja jego syna. Normy powszechnie obowiązujące w tamtych czasach również go nie popychały. W tamtych latach nie istniała w tym kraju tradycja komponowania muzyki klasycznej jako drogi życiowej. Ale Copland usłyszał dźwięki muzyki, które zgrały się z wibracjami jego wnętrza.
Coś podobnego przydarzyło się biednemu czarnemu chłopcu imieniem Ray Charles, który mieszkał w drewnianej chacie na północy Florydy. Niedaleko domu, w którym mieszkał Ray i jego rodzina, żył pianista boogie–woogie Wylie Pitman — Ray Charles nazywa go „pan Pit”. „Za każdym razem, gdy pan Pit zaczynał grać”, wspomina Ray Charles, „przerywałem swoje zajęcia i biegłem do niego. Stawałem przy fortepianie i waliłem w klawiaturę obiema rękami”. Wylie Pitman, człowiek, od którego zaczęła się kariera Raya, z chęcią widywał u siebie chłopca i pokazywał mu, jak się gra. Sadzał go sobie na kolanach i pozwalał mu grać na fortepianie. „Mógł mnie wyrzucić. Ale tego nie zrobił”, wspomina Ray Charles. „Gdyby nie on, moja kariera mogłaby się wcale nie zacząć”.
Gdy Gloria Swanson miała szesnaście lat, po zagraniu kilku drobnych rólek w komediach, przyszłej gwieździe zaproponowano rolę w dramacie. Reżyser zapytał ją, czy będzie potrzebowała jakiejś pomocy, żeby się rozpłakać. „Nie” — odpowiedziała. Zaczęła sobie przypominać pewne upokarzające zdarzenie, które miało miejsce na planie poprzedniego filmu, który był absolutnym niepowodzeniem. Wybuchnęła płaczem i niemal wpadła w histerię. Wszyscy na planie byli ogromnie zaskoczeni. Gdy scenę ukończono i młoda Gloria szła do swej garderoby, wciąż popłakując i ocierając oczy, Helen Dunbar, wielka wiekowa aktorka charakterystyczna, powiedziała: „Młoda damo, pewnego dnia zostaniesz dobrą aktorką”. Nieznana wtedy młoda aktorka odpowiedziała bez wahania: „Tak, wiem. Będę bardzo sławna”.

Jej słowa, jak mi powiedziała wiele lat później, zdziwiły ją i zażenowały. „Nie wiem, skąd wzięły się te słowa... Po prostu powiedziałam” »Będę bardzo sławna«”.
Swanson bez wątpienia wiedziała już wtedy, że jest dobra. Lub być może właśnie wtedy zdała sobie z tego sprawę. „Widziała” to w twarzy reżysera i innych aktorów.
Dan Barry, który od ponad trzydziestu lat pisze i ilustruje „Flash Gordona”, odkrył swoje powołanie dzięki przypadkowej rozmowie. Gdy Barry skończył akademię sztuk pięknych, okazało się, że sprzedaż jego obrazów graniczy z niemożliwością, więc zaczął szukać sobie jakiegoś zajęcia. „Jako dziecko interesowały mnie trzy rzeczy — sztuki piękne, pisanie i teatr. Spotkałem wtedy George’a Mandela, który robił ilustracje do komiksów i jeździł wielkim cadilllackiem. Stałem chyba na rogu ulicy licząc pieniądze, gdy zatrzymał się przy mnie samochód i ktoś mi go przedstawił”.
Na skutek rozmowy z Mandelem Barry zdał sobie sprawę z tego, że mógł robić naraz wszystkie te trzy rzeczy. „W komiksach to ty jesteś pisarzem, to ty jesteś aktorem, reżyserem, operatorem. To ty o wszystkim decydujesz. Wydawało mi się to takie naturalne. Tamtego lata poświęciłem trochę czasu na stworzenie próbek różnych komiksów. Pod koniec lata dostałem pracę jako autor komiksów i od tamtej pory pozostaję w tej branży. Zacząłem też pisać komiksy edukacyjne. Zobaczyli je ludzie z King Features, wezwali mnie na rozmowę i poprosili, abym robił dla nich Flasha”.
Znalezienie swojej drogi nie jest czymś zastrzeżonym tylko dla pisarzy czy artystów. Jest to pojęcie ogólne, które odnosi się do całej gamy różnych zawodów. Znalezienie swojej drogi do powodzenia i sukcesów nie wymaga też jakiegoś intuicyjnego, wysoce subiektywnego, mistycznego przeczucia. Wielu ludzi sukcesu, być może nawet większość z nich, odnajduje pracę swojego życia — swoje powołanie — w dużo mniej dramatyczny sposób.


Sztuczka w odnajdywaniu swojej pracy polega na tym, by wiedzieć, których rad wysłuchać.


Wyniki testu na inteligencję i zdolności w rękach dobrego, wrażliwego doradcy pomogły w odkryciu silnych stron u Ronalda W. Allena, prezesa Delta Airlines. Allen wyrastał w przekonaniu, że pewnego dnia zostanie inżynierem. Tak naprawdę nigdy nie zastanawiał się nad niczym innym. Allen wybrał Georgia Tech po ukończeniu szkoły średniej i wybrał inżynierię elektryczną jako swoją specjalizację. Ale niezbyt dobrze mu szło. „Zgubiłem się już na pierwszych zajęciach z tego przedmiotu”, wspomina Allen. „Nie wiem, dlaczego. W szkole średniej miałem doskonałe stopnie”.
Załamany młody student zrezygnował z tego przedmiotu i poszedł do biura dziekana. Doradca z lokalnej poradni zawodowej, którego nazwiska Allen już nie pamięta, spojrzał na wyniki testu Allena i zapytał go, dlaczego chce zostać inżynierem. Wyniki jego testu jasno wskazywały, że poradziłby sobie dużo lepiej w innej dziedzinie. Długo o tym rozmawiali przed podjęciem ostatecznej decyzji: „Wydaje mi się, że widział on moją determinację i chęć zostania inżynierem, więc zachęcił mnie, bym przesunął swe zainteresowania na inżynierię przemysłową i by moja wiedza była bardziej ogólna... Naprawdę pomógł mi wyjść z dołka. Miałem więc nowy kierunek. Gdy przeszedłem na drugi rok, sam odczułem różnicę, a moje wyniki poprawiły się”.
Sztuczka w odnajdywaniu swojej pracy polega na tym, by wiedzieć, których rad wysłuchać. Niektórzy ludzie sukcesu trwają przy swoim, choć niemal wszyscy wokół, w tym eksperci, mówią nie. I wiedzie im się dobrze. Inni upierają się przy czymś, do czego nie zostali stworzeni — wbrew radom z zewnątrz — i odnoszą porażkę.
Wyniki standardowych testów na inteligencję i uzdolnienia, jeśli są interpretowane przez doświadczonego doradcę, mogą być źródłem pożytecznych spostrzeżeń. Spostrzeżenia takie mogą też wysuwać ludzie, którzy już osiągnęli sukces w dziedzinie, która cię interesuje.

 

Więcej o książce i zamówienia

Darmowa wersja prezentacyjna (dodatkowe fragmenty)