|
|
O sobie najtrudniej - to miejsce czekało długo na swój czas... I teraz nie będzie tu jeszcze autobiografii (może kiedyś?), ani o tym czym
się zajmuję zawodowo, ani o kronikarskich faktach z życia.
-- Podobnie stroniczka o zdrowiu
- www.LepszeZdrowie.info , gdzie
pokazuję mój stosunek do medycyny, do zdrowego życia - w ujęciu holistycznym i ... kontestacyjnym.
Sporo tam praktycznych wskazówek. Nigdy nie byłem okazem zdrowia, a po
sześćdziesiątce powinienem się już chyba "sypać", ale ... czuję się
jakby coraz
lepiej, no powiedzmy - z wyskokami wyjątków. Widać jasno - nie na tym mi zależy. Wcale nie chcę być zbyt poważny. Największym sukcesem jest być szczęśliwym
i w uzasadniony sposób zadowolonym ze swego życia. Osiągnę to. Zostawię po sobie
jakiś ślad - na różnych polach. * PS. Sprawy takiego podejścia ("ścieżki duchowej") do szczęścia i zdrowia wymagałyby szerszego omówienia, ponieważ budzi to naturalny sceptycyzm. Ponieważ nie jest to odpowiednie miejsce - odsyłam do ww. serwisów. ---------- Nowe krótkie resume Sporo lat minęło od poprzednich wpisów. W końcu zdecydowałem się na ujawnienie zarysu swej biografii. bo jestem już dłuższy czas na emeryturze i zarówno pora by uzupełnić stroniczkę o 'moje dzieje', jak i nie jestem już na 'celowniku' zawodowym . Będzie jednak krótko, nie wchodzę w szczegóły. Urodziłem się we Wrocławiu w lutym 1947. Po krótkich pobytach we Wrocławiu i Jeleniej Górze osiedliśmy w uroczej Podkowie Leśnej pod Warszawą. Tam spędziłem większość dzieciństwa. Od początku 1960 stale w Warszawie, najpierw w mieszaniu Rodziców w okolicy Placu Szembeka, potem we własnych mieszkaniach. Po liceum ogólnokształcącym (19.), studiowałem na Politechnice, Wydział Mechaniki Precyzyjnej (dość nieprecyzyjna nazwa…), potem studia doktoranckie i doktorat z automatyki teoretycznej. Ok. 20 lat spędziłem w przemysłowych instytutach naukowych (głównie komputerowe systemy pokładowe samolotów i statków, autopiloty, awionika, także programowanie). W tym czasie sporo podróżowałem po Polsce i … świecie – głównie autostopem – mimo trudności jakie były w PRL i na przekór nim. Moje pierwsze własne „gniazdo” (rezultat wczesnego zadbania o członkowstwo w spółdzielni mieszkaniowej) miałem na ul. Zwycięzców 4 (Saska Kępa). W 1979 ożeniłem się z Zofią, ale to pierwsze małżeństwo przetrwało tylko 5 lat. W tym okresie, pracując w Instytucie Lotnictwa, byłem oddelegowany na 3-letni kontrakt do Afryki, który bardzo miło wspominam – zarówno przez kontrast do sytuacji w kraju, egzotykę jak i przez sporo nawiązanych przyjaźni, które trwają do dziś. Uczyłem w tamtejszym dużym
koledżu technicznym z grupą ponad 20 osób z Polski. Dwa ostatnie lata spędziłem
tam z żoną (ową pierwszą, ale już nie wróciliśmy razem do Polski). Nie mieliśmy
dzieci. Alę (Chałasińską) poznałem w 1986 podczas wspólnych wędrówek w Pieninach, dokładnie rok później pobraliśmy się. Trochę wcześniej i po ślubie było sporo podróży po świecie. We wrześniu 1989 urodził się nasz Kamil. Na początku lat 90. zarzuciłem zupełnie swoją „karierę” naukową – pensje w instytucie były żałosne, takaż ogólna sytuacja w budżetówce, moja specjalizacja nawigacyjna straciła na znaczeniu wraz z GPS i jego pierwowzorami/odmianami, a trzeba było utrzymać rodzinę. Od tamtej pory pracowałem w
(lub „z” ) prywatnych firmach handlowych (przeważnie technicznych) szefując
marketingowi lub go wspomagając. To dało mi nowy zawód i lepsze warunki, chociaż
bez „kokosów”… Jako jeden z pierwszych w Polsce wdrażałem
usługowo rozwiązania internetowe w firmach. Od 1996 mieszkamy nad samą WIsłą na warszawskiej Pradze, gdzie z grupką przyjaciół zbudowaliśmy dom wielorodzinny w ramach zawiązanej spółdzielni mieszkaniowej. Teoretycznie centrum Warszawy, bardzo dobre zaopatrzenie, zieleń ... Przez ostatnie parę lat sporo udzielam się w internecie (firmowo i hobbystycznie, także anonimowo), chociaż początkowo niewiele czasu na to zostawało. Teraz - od ponad 2 lat jestem na emeryturze i mogę więcej... Żona od wielu lat już nie pracuje zawodowo (pracowała w handlu zagranicznym), bo po macierzyństwie nie wróciła do swej firmy, a kilka następnych prac było naznaczonych cechą naszych nowszych czasów – niestabilność, kłopoty finansowe firm, wygórowane żądania właścicieli – trudne do spełnienia przez osoby w okolicy pięćdziesiątki i po... Syn zrobił tytuł inżyniera na Politechnice na wydziale matematyczno-informatycznym, teraz robi magisterkę, ale bez pospiechu, bo rozprasza go wiele innych rzeczy. Informatyka to jego pasja, którą „uprawia” od 12 roku życia. Ma własną firmę, jest też wynajęty przez inną w której jest szefem rozwoju oprogramowania, pracuje nad własnymi projektami, ale chyba równie wiele czasu pochłania mu życie towarzyskie i podróże. Nasza rodzina (ścisła) jest już mała, chociaż oczywiście jest sporo dalszych krewnych, z którymi utrzymujemy kontakty w miarę wolnego czasu, który tutaj w Warszawie leci jakby szybciej niż poza nią… Kochamy naszą skromną działkę (daleko od Warszawy, więc to zawsze ‘wyprawa’), jej ładne okolice i tamtejszy mały domek – jest to typowy letniak - tylko na ciepły sezon. Marzył się nam na emeryturze solidniejszy dom „na stałe” poza Warszawą, ale coraz częściej mamy wątpliwości, czy warto i czy nie jest za późno na taką woltę, zwłaszcza w kontekście coraz gorszego zdrowia i dostępności usług medycznych na prowincji. Tym bardziej, że syna raczej nie interesuje koncepcja domu rodzinnego – chce być zupełnie samodzielny i mieć mieszkanie w Warszawie. Lubimy podróże (niestety coraz rzadsze), książki i … warszawskie życie kulturalne, za którym będziemy tęsknili gdyby przeszło się stąd wyprowadzić. Ale zawsze warto myśleć: jeszcze dużo przed nami…
Mój albumik (zaczątki) Są i pózniejsze zdjęcia np. z 2009 r. tutaj oraz na facebooku. |
|