Korolkiewicze

Informatorium rodzinne
www.korolkiewicz.waw.pl

 

 

Startowa
Przodkowie
Henryk
Jadwiga
Ala
Leszek
Kamil
Album
Linki
Kontakt

 

 

 

Ala

Napiszę pokrótce o kobiecie mego życia - Ali Marcie Korolkiewicz, z domu Chałasińskich.

                                                Wiosna, 2007 (zdjęcie z komórki)

Niedawno minęła 20 rocznica naszego ślubu. Ten nastąpił dokładnie w rok po naszym poznaniu się w Szczawnicy, dokąd zawiodła nas Opatrzność oraz obopólna miłość do gór.

Jedna miłość zrodziła drugą. I trwa.

Nie będę opisywał tu naszych dziejów - teraz  chciałbym złożyć Ali podziękowanie za te lata, opowiedzieć trochę o Niej, zadumać się nad wspólnym życiem.

Czas płynie szybko, Kamil, nasz syn, skończył już 18 lat. Był "spóźnionym dzieckiem", ponieważ urodził się gdy miałem 42 lata, a żona  - 33 (bo poznaliśmy się późno - jaka szkoda...).
Ale czujemy się wciąż dość młodo, mimo różnych dolegliwości, które zaczynają nas dopadać.

Cudowne jest to, że pomimo różnych temperamentów (ja - spokojny, Ala - trochę raptus), mamy dużo wspólnych zainteresowań, podobne gusty, podobne podejście do wielu spraw. Jesteśmy podobni w wielu aspektach, chociaż w wielu się różnimy. Oboje jesteśmy idealistami, którzy nie pchają się na pierwszą linię czy to zawodowo, czy politycznie, czy towarzysko, ale  - chociaż marząc - zadawalamy się tym, co mamy dziś. Jesteśmy silnie ze sobą związani, zawsze razem - w domu, w wakacje, z wizytami czy na zakupy... Marzy mi się, abyśmy mogli jeszcze bardziej  przekuwać tę więź na wspólne czyny, urzeczywistniać dalej wspólne plany.

Kim, jaka jest Ala?

Mądrą kobietą o dużej intuicji i sercu. Kimś, kogo kocham bezwarunkowo, ale i za liczne przymioty.

Potwierdza się reguła, że mądrość nie musi się wywodzić z wykształcenia formalnego.
Ala ma, co prawda, wykształcenie półwyższe, ale znam wielu magistrów, którzy nie dorównują zupełnie Jej erudycją czy zdrowym rozsądkiem.

Jej ciekawość świata pewnie najpełniej przejawiłaby się w podróżach, ale ta nasza pasja bywa ograniczana przez możliwości materialne i czasowe. Pasją Ali są także książki - czyta ich od lat bardzo dużo (przeciętnie jedną dziennie!). Stąd i erudycja. Od paru lat dużo z nich dotyczy zdrowia, żywienia, rozwoju osobistego. W naszym domu jest zawsze pełno różnych pism, broszur i ulotek na te tematy, kupujemy i wypożyczmy sporo książek - czekają czasem w długiej kolejce pomimo szybkiego czytania. Nie stroni od trudnych zagadnień filozofii, psychologii czy teorii kultury. Z czasopism kobiecych uznaniem cieszą się "Zwierciadło" i "Pani" - ze względu na sporo ciekawych tekstów psychologicznych - w przeciwieństwie do bulwarowej papki większości tego rodzaju pism. Ala podziela moje zainteresowania niezwykłościami i potencjałem człowieka - zatem czasem czyta "Czwarty wymiar" (rzadziej czytany "Nieznany Świat" wydaje się jej trochę mroczny). Prenumerowaliśmy przez lata także "Wegetariański świat" chociaż pózniej straciliśmy pełne przekonanie do tego kierunku. Przewijają się przez nasz dom także głównie pożyczane czasopisma polityczne, zwłaszcza te alternatywne/opozycyjne.
Ala jest zatem moim pomocnikiem w wiedzy jaką popularyzuję na swych stronach www, np. www.LepszeZdrowie.info . Mogę powiedzieć, że Ala jest kompetentna w zakresie naturalnej medycyny. Jest to także wiedza praktyczna - inicjuje nowe diety (świetnie gotuje), zakupy ekologicznej żywności i suplementów, dba o mnie i Kamila.
W serwisie L-earn.net pisałem sporo o sprawnościach umysłowych. Ala jest ich inspirującym wzorem - zarówno  dzięki szybkości czytania i jako fenomen pamięci.
Jeśli miałbym jakieś przesłanie do młodych ludzi, to powiedziałbym: czytajcie! Telewizja tego nie zastąpi.
To była Ali inicjatywa by zrezygnować z kablówki, ponieważ tak mało wartości oferuje telewizja. Szkoda czasu i pieniędzy na tyle kanałów (Ala mogłaby z powodzeniem napisać rozprawkę na ten temat, a zwłaszcza o niechlubnym spychaniu pozycji wartościowych przez komercję i filmy, których jedynym przesłaniem jest przemoc i władza). Nawet ulubione filmy przyrodnicze i podróżnicze na różnych kanałach już powtarzają się w kółko, więc raczej sięgamy po nagrania DVD. Jeżeli coś oglądamy w TV, to programy historyczne i przyrodnicze, czasem kabarety, niektóre programy rozrywkowe, bo lubimy się pośmiać. Z poważniejszych pozycji Ala ogląda publicystykę społeczną, np. Magazyn Ekspresu Reporterów, Sprawa dla reportera, itp. ponieważ jest bardzo czuła na sprawy ludzkie. (Chociaż Kamil jest typowym umysłem ścisłym, to cieszę się że Ala nauczyła go tej wrażliwości - oglądają ww. programy razem). Cenię w żonie serce, szczodrość, umiejętność współczucia. Wszystkie rzeczy dziecinne Kamila rozdała, często oddaje biednym swoje nieużywane już ubrana, organizuje podobne akcje dot. moich ubrań, nie szczędzi datków dla proszących lub gdy wzruszy ją jakiś grajek czy biedny artysta.
Ala ma piękną cechę umiejętności zachwycania się, nawet zwykłymi sprawami, jakimiś szczegółami wokół nas. Jej "akty strzeliste" w rodzaju: "O Boże, jak tu pięknie!", "Jak jestem szczęśliwa, że tu jestem!", "Boże, dzięki!" itp. są bardzo częste.

Ulubioną rozrywką żony jest teatr, który zawsze traktujemy trochę odświętnie, chcemy by podobnie jak wszystkie inne wyjścia, był to to przyjemny przerywnik. Takim przerywnikiem są też obiady czy kolacje na mieście (przynajmniej raz w miesiącu), mimo że generalnie preferujemy kuchnię domową. Chodzimy też regularnie na wystawy. Czasem to inspiruje Alę w kierunku jakichś zmian w wystroju naszego mieszkania, marzą się jej to nowe meble, to lampy, to obrazy. Mamy na szczęście podobne gusty - ale wiele spraw zrealizuje się dopiero w naszym przyszłym domu.

Inną pasją Ali jest architektura (jak my się zgadzamy!) - stąd nasze wspólne dość częste spacery po dzielnicach, w których można coś ciekawego pod tym względem zobaczyć, zwłaszcza rewiry willowe, gdzie szukamy inspiracji pod nasz przyszły dom (takie marzenie). Oglądaliśmy wszystkie odcinki angielskiego serialu o budowaniu niecodziennych domów i widzieliśmy w tym siebie.
Spacery są stałym elementem naszego życia. Zwłaszcza latem, gdy dni są długie, staramy się codziennie być na jakimś, o ile się da - poza miastem, a w weekendy - obowiązkowo (wtedy gdy nie jesteśmy na działce). To  Ala jest najczęściej inicjatorem i tą osobą, która mówi: a może jeszcze trochę, a może jeszcze dalej...

Podobnie, ciągnie nas przy każdej okazji w Polskę, by zobaczyć nowe miasta i miejscowości, zamki i dworki, zabytki, muzea i ciekawostki. Każdego roku wyjeżdżamy na wakacje i inne wypady celowo gdzie indziej, aby właśnie zobaczyć coś nowego.
Jedynym stałym miejscem jest nasza dacza 80 km od Warszawy, gdzie chętnie spędzamy czas letni (na emeryturze rozważamy pobyt tam przez pół roku, chyba że nasz przyszły dom stanie w miejscu bardziej atrakcyjnym). To nasze ukochane miejsce na ziemi. Ala ma tam wszystkie wygody, piękną przyrodę, czyste powietrze, swój ogródek, kwiaty i jest tam szczęśliwa. Ale i tam nie siedzimy na miejscu -  codziennie odbywamy długie spacery, zwiedzamy piękne okolice, jeździmy na rowerach.
Te wspomniane wygody są oczywiście proste, ale Ala nieraz mówi, że nie szuka większych.
Gdy jednak na serio zastanawiamy się nad wyprowadzką na wieś lub do małej miejscowości,  Ala przeżywa niepokój i rozdarcie - jak wtedy będzie z życiem kulturalnym, czy nie będzie jej żal naszych miejskich wyjść? Z drugiej strony - ma jeszcze bardziej ode mnie  dość miejskiego tłoku, huku, wyziewów i tempa. W tych kwestiach (przeniesienia się) zaczekamy pewnie do końca studiów Kamila, co mniej więcej zbiegnie się z moją emeryturą...
Kochamy przyrodę, interesujemy się ekologią i staramy się żyć ekologicznie, chociaż trudno obyć się w naszych wypadach bez samochodu.

Wreszcie, choć się może zdziwicie, Ala jest fanem... pięknych samochodów (podobnie jak syn). Bo to też sztuka, piękno, rodzaj ubioru.
Obecnie Ala jest bardziej w "kursie" nowych modeli niż ja, widzi i zapamiętuje więcej szczegółów, dobrze orientuje się w cenach i rocznikach. Nasz Saab miał "to coś", potem spodobała się nam Laguna (chociaż sprawiała trochę kłopotów), a już marzy się nam coś nowego (nowszy Saab?)... (to pewnie będzie samochód bardziej syna, który  dobrze jeździ i też ma "hopla" samochodowego od dziecka).

Oczywiście - jak to kobieta - Ala lubi sklepy odzieżowe, pokazy mody, ma także satysfakcję gdy uda jej się coś fajnego kupić w second-handzie, lubi i potrafi ładnie się ubrać. Sądzę, że ma dużo strojów, chociaż nie wiem czy jakakolwiek kobieta  by to powiedziała.

Alicja nie jest typem businesswoman. Skromna, nie przebojowa, trochę nieśmiała, nie jest już "w kursie" biznesu czy spraw wymagających znajomości przepisów czy nowszych arkanów biurowych - mimo że wiele lat przepracowała w biurach, jest ekonomistką, kończyła stenotypię, zna języki. Od wielu lat nie pracuje, a teraz, po 50 trudno było by jej znaleźć pracę. Ale przecież i tak pracuje, bo prowadzi dom. Robi to dobrze, z zaangażowaniem, ze zmysłem ekonomii. Śmieje się z tych "dam", które "muszą" mieć służącą. Ma czas na dom i swoje lektury, chwali sobie ruch, gani gnuśność. Uważam, że  nie musi pracować zawodowo (starcza nam na życie), chyba żeby bardzo chciała i byłaby to praca dająca satysfakcję (np. w jakiejś placówce kultury). Niestety nasz rynek pracy nie ceni wartości, raczej czystą efektywność i proste wykorzystanie pracownika do maksimum.

Wspomniałem na początku o intuicji żony. Nie wiem czy jest to jakąś kolejna sprawność umysłowa, może dar obserwacji? Była by dobrym detektywem (jej dedukcja jest nieraz niesamowita), może pisarzem?
O ile ja idealistycznie raczej nie dostrzegam (lub przemilczam) wad w ludziach i ich jakoś tłumaczę ("jesteśmy jednym, kolejnymi postaciami Boga w nas..., namaste"), to Ala jest krytyczna i potrafi prześwietlić człowieka. Nie stroni od osądzania, co - jak sądzę może rzutować na okazjonalne pesymistyczne nastroje i separowanie się od pewnych ludzi. Jej wadą było chowanie pewnych uraz z dzieciństwa a potem z lat pracy. Z biegiem życia, przekonuje się jednak do filozofii pozytywnej, i tu znowu jesteśmy w zgodzie...
Skoro i ja jestem osądzany, to może nie jestem taki zły, skoro Ala jest już tyle lat ze mną?

Szczera do bólu, popełnia czasem nietakty. Gdy dzieje się to w naszym domu, gdy wybuchnie, to nie długo trzeba czekać, gdy (zawsze!)  przeprosi i okaże serdeczność. Bo jest  przyjacielem i dobrym człowiekiem. Ja, pomimo wewnętrznego optymizmu, jestem trochę mrukiem i osobnikiem często skrzywionym z powodu chorób i boleści, Ala - pomimo trudów życia, ukrytych żalów do losu (obiektywnie: zasługuje na więcej niż ma) i owych kobiecych nastrojów - jest pogodna i uczy nas tej pogody.

Napisałem w 1999 r.:

Pierwsze wzruszenie z rana
- na poduszce zaspana
uśmiechnięta Twoja buzia

Wkrótce śniadanie jest gotowe
- z myślą, by zdrowe,
Twoje 'pa' na drogę.

Myśli łączą się cicho
- odganiając licho
w godzinach naszych spraw.

Budujesz wewnętrzny dom
- gdy nie wiadomo skąd
marzę Ciebie.

Gotowa jesteś na powrót
- mimo ten kołowrót
mój i Twój -  w czułość.

Przytulasz się w wierze
lub ofukniesz szczerze
na mój nierozsądek.

Znajdujemy ducha moce
- na przekór świata nocy
na lepsze, na nowe.

Zwykłością piękne życie
- w Tobie zachwycenie
tak, tak - Kochana...

Dla mnie Ala jest wciąż piękna, chociaż oczywiście lata robią swoje. Na końcu zamieszczam galeryjkę kilku zdjęć - szkoda że tak mało zachowało się tych wcześniejszych, oddających lepiej to piękno. Sama go raczej nie dostrzega, ale ja je wciąż widzę. Może to próżne, ale lubię się z Nią pokazać...

Kocham Cię, Alu,  i dziękuję za wszystko...

Twój L.
--

 Galeryjka zdjęć

Zapraszam też do albumiku "My"

grudzień 2007

horizontal rule


                        (c) 2006 Leszek Krzysztof Korolkiewicz